http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/publica ... 6521?tab=1Gazeta Polska: codzienne pismo polsko-katolickie dla wszystkich stanów 1926.03.29 R.30 Nr72
Indjanin - polskiego pochodzenia. We Lwowie bawi Indjanin, krórego matka była Polką.
Dzieje tego człowieka przypominają najbardziej nieprawdopodobne i sensacyjniejsze romanse. A jednak mimo niezwykłości, szczegóły życia są prawdziwe.
Oto przed kilkudziesięciu laty do brata, osiadłego w Ameryce, w Stanach Zjednoczonych, na pograniczu Meksyku, wyjechała
nauczycielka z Poznańskiego, p. Laskowska. Laskowska przybyła tam w czasach, kiedy odbywały się zacięte walki między białymi a czerwonoskórymi.
Oto pewnego dnia na fermę
Laskowskiego napadła wataha Indjan z meksykańskiego terytorjum.
Zabudowania puszczono z dymem, mieszkańców wycięto w pień, ocalała tylko z pogromu dzięki swej urodzie młodziutka
Laskowska, którą wódz indyjski uprowadził z sobą w niewolę i pojął za żonę.
Złotowłosa "miss" zapanowała dosłownie niepodzielnie nad całym szczepem, a waleczny wódz ubóstwiał ją do szaleństwa.
Po roku powiła syna. Nazwała go
Jankiem.
W smętnych kołysankach w rodzinnym języku śpiewała o tęsknocie za ojczystym krajem, karmiła swego
Janka baśniami o Polsce, wszczepiała w jego serce miłość do nieznanego kraju, uczyła polskiej modlitwy.
Tak było do piątego roku życia.
Z tą chwilą
Janek, jak przystało na syna wodza, został oddany pod opiekę męskich wychowawców, a tylko wieczorami wpadał do wigwamu matki i powtarzał za nią w dalekim, dziwnym języku, słowa pacierza.
Tak dorósł do lat dziesięciu. Biegły był już w sztuce wojennej i łowiectwie, odznaczał się nadzwyczajnym, iście indyjskietn sprytem i nadludzką odwagą.
Nic dziwnego, że słał się bożyszczem i dumą walecznego ojca wodza.
Matkę ubóstwiał.
Aż po pewnym czasie, podczas konfliktu Indjan z Meksykiem, obóz został otoczony przez wojska meksykańskie, a lndjanie wycięci prawie do nogi.
Wódz, nie chcąc zostawić na pastwę Meksykańczyków ukochanej żony, zabił ją jednym pchnięciem noża, co widząc syn, w odwecie za ukochaną matkę - rozpłatał toporem ojcu głowę.
W tym momencie wpadli do szałasu Meksykanie, rozbroili chłopca i wzięli go do niewoli.
Minęły lata.
Prasa rozgłosiła zajęcie, lecz nikt nie wiedział, do jakiej narodowości należał "Indjanin", dopiero emigrant
ks. Kamiński po powtarzanym pacierzu poznał jego pochodzenie i po pewnym czasie odesłał "
Janka"
do brata matki, nauczyciela w Poznańskiem. Janek dorósłszy brał udział w wojnie i dzielnie się spisywał, walcząc po stronie Polski. Zawsze cichy, nie ubiegający się ani o nagrodę, ani o rozgłos, jest dziś osadnikiem wojskowym i gospodaruje na swej działce na kresach pod Baranowiczami.
Oto są dzieje "Indjanina", który miał matkę Polkę i który dzięki jej wychowaniu powrócił do Polski.
...